O Dobrym Ojcu

Ks. Piotr Bienvenu Noailles, Dobry Ojciec – Czy w jego czasach było łatwiej?

Kim był? Jaka była jego duchowość? Jaki był jego wkład w odnowę Kościoła  we Francji, a później w innych krajach poprzez dzieło, którego był Założycielem?

Aby to poznać, trzeba spojrzeć na kontekst  jego    życia i działalności. Czy w jego czasach, myśląc o kontekście społecznym i religijnym, było łatwiej niż obecnie czy trudniej?

Piotr Noailles urodził się podczas Rewolucji Francuskiej trwającej od 5 maja 1789 roku do  9     września  1799   roku, w wielkim bałaganie politycznym i społecznym, kryzysie kościoła francuskiego.  W trakcie rewolucji  już   na   początku,   na podstawie wyroków trybunałów zgilotynowanych zostało ponad  50 tysięcy ludzi i około 35 tysięcy padło ofiarą samosądów ludowych. W wyniku rewolucji śmierć poniosło prawie  250  tysiącom cywilów, a podobna liczba trafiła do więzień.

Już w przededniu rewolucji pod wpływem idei oświecenia zmniejszyła się liczba społeczeństwa francuskiego. Zaczęło brakować księży i duchownych, co prowadziło do pustoszenia klasztorów. Duchowieństwo, podobnie jak szlachta   zostało   opodatkowane. W 1789 roku, 2 grudnia wydano dekret sekularyzacyjny i państwo przejęło  wszelkie posiadłości kościelne,  zlikwidowano wszystkie zakony unieważniając nawet śluby zakonne i zmuszając osoby konsekrowane do wstępowania w związki małżeńskie. W 1790 roku deputowani uchwalili konstytucję cywilną kleru, która zobowiązywała  wszystkich księży do złożenia przysięgi do przestrzegania obowiązujących we Francji nowych praw. Wielu księży odmawiało złożenia przysięgi.

Papież Pius VI interweniował potępiając 10 marca 1791 roku ustawę cywilną o duchowieństwie. Wydano prawo nakazujące identyfikację i deportację wszystkich niezaprzysiężonych księży. Za niezłożenie   przysięgi   księża   byli karani pozbawieniem wolności i  często życia. Część księży pod presją złożyła przysięgę na konstytucję, która dokonywała rozdziału   Kościoła od państwa i czyniła z Francji państwo świeckie.

Około 300 uwięzionych księży zostało zabitych w samym  Paryżu. Popierano poglądy ateistyczne. Podjęto akcję niszczenia kościołów, obrazów, rzeźb i relikwii. Kościół katolicki został zupełnie zmarginalizowany. W 1794 roku Maksymilian Robespierre, jeden z przywódców rewolucji,  mimo że oddał duchowieństwu dużą liczbę kościołów jednak zwrócił się do ambitnych   kapłanów, wiernych swemu powołaniu i misji w Kościele, aby nie łudzili się, że uda im się odtworzyć dawną  siłę  Kościoła  i   przywrócić    życie  moralne w kraju. Laicyzacja obowiązywała we Francji aż do restauracji Burbonów, kiedy to przywrócono część przywilejów Kościoła. Ale laickość Francji przywrócona ustawą z 1905 roku obowiązuje do dzisiaj.

 To tylko bardzo skromny opis sytuacji Francji i Kościoła bez którego nie da się zrozumieć wielkości ducha i świętości ks. Piotra Bienvenu Noailles oraz dzieła, które nam pozostawił, charyzmatu, który od Boga otrzymał i duchowości, którą  najpierw  sam  żył i z wielką miłością nam przekazał.

Piotr Bienvenu urodził się już podczas  pełni szalejącego terroru, gdy spadały pierwsze głowy   pod   gilotyną.    Rodzina Noailles, wielodzietna i głęboko religijna, nadaje chłopcu imiona: Piotr Bienvenu (oczekiwany, mile widziany i ukochany). Mały Piotr przyjmuje chrzest natychmiast po urodzeniu. Sakramentu udziela mu kapłan spełniający swoje obowiązki w wielkiej tajemnicy. Sytuacja  ta  naraża  życie  rodziców i kapłana.

Wraz z otrzymanym darem wiary, niezmiernie przy tym utalentowany, wzrasta poszukując swego miejsca w życiu. Myślał o studiach prawniczych lub medycznych a także o karierze wojskowej. Bardzo   ambitny i odważny, o szerokim sercu, pragnący być użyteczny dla innych, zwłaszcza dla ubogich, zachłannie żądny wiedzy, a prowadzony łaską Bożą, jako 20 letni chłopak trafia do kościoła św. Andrzeja w Bordeaux. Po osiemnastu miesiącach przygotowań u przyjaciela księdza Dinettiego, Piotr sam podejmuje decyzję przystąpienia do I Komunii św.

W przeddzień tego wielkiego wydarzenia, kiedy modlił się przed ołtarzem Matki Bożej z Góry Karmel doznał głębokiego, religijnego przeżycia i nawrócenia. Nigdy nie podzielił się szczegółami tej niezwykłej łaski, jaką u stóp Matki Bożej otrzymał, ale zamykał to w słowach: Ona wskazała mi drogę i wszystko zrozumiałem! Czasem chciałoby się mu wykraść tę tajemnicę… Co objawiła mu Ta, która nazwała siebie w Magnificat pokorną Służebnicą Pańską, na której pokorę i uniżenie  wejrzał  Pan? Czym  wyjednała sobie tę łaskę, że przyniosła nam zbawienie przyjmując do swojej ubogiej rodziny w Nazarecie Zbawiciela świata? Pan nie wejrzał właśnie na nią dzięki Jej mądrości czy  inteligencji, ale dzięki Jej wielkiej pokorze.

To tą cnotą ubogacony przez pośrednictwo Maryi nasz Dobry Ojciec stał się narzędziem w ręku Pana i pokonując wszelkie przeciwności, prześladowania i zdrady przekazał Kościołowi nowy charyzmat i dar rodziny zakonnej, która w pokorze ma powracać do korzeni chrześcijaństwa, do ukrytego życia w Nazarecie, które Założyciel lubi nazywać Kościołem w zalążku, a potem do heroiczności wiary pierwszych chrześcijan, wzoru ich jedności i miłości.  

W 1816 roku Piotr Bienvenu Noailles wstępuje do seminarium św. Sulpicjusza, gdzie dawano bardzo dobrą formację swoim seminarzystom. Rodzice bardzo wzruszeni tą decyzją wspierali go modlitwą i ofiarą, a młody seminarzysta dzielił się z nimi swoją radością odkrytego powołania. W jego ślady poszedł także jego młodszy brat   Amand. Choć  formacja w seminarium była stosunkowo krótka, bo trwała tylko trzy lata,  obaj  bracia inwestowali w siebie gorliwie wszelkie dobra duchowe, którymi hojnie darzył ich Pan Bóg.

Listy Piotra B. Noailles pisane do rodziny świadczą o jego wielkim oddaniu się odkrytemu powołaniu do kapłaństwa, a także o wielkim przywiązaniu do swojej naturalnej rodziny i świadomości, że są dla niego wielkim wsparciem i duchową pomocą. Czas studiów to czas długotrwałych modlitw, aktów pokuty i pracy. Już w czasie formacji w seminarium w Issy narastało w nim pragnienie wyjazdu na misje, co konsultował ze swoim spowiednikiem. Jednak ten nakierowywał go by po święceniach powrócił do własnej diecezji i oddał się do dyspozycji arcybiskupa. Piotr przyjął to jako wyraz woli Bożej. Można przyznać, że to jego marzenie dotyczące  pracy w odległych misjach zostało urzeczywistnione przez członków jego duchowej rodziny we wszystkich zakątkach świata.

Doświadczenia ks. Piotra Noailles w seminarium wywarły głęboki wpływ na niego samego jak i dzieło Zgromadzenia Świętej Rodziny, które później założył. Najgłębszym i najbardziej skutecznym owocem jego pobytu w seminarium było głębokie nabożeństwo i oddanie się Świętej Rodzinie, która była tam czczona w kaplicy będącej kopią Świętego Domu w Loreto. W formacji duchowej swoich uczniów księża Sulpicjanie dążyli aby utrwalać cnoty Jezusa, Maryi i św. Józefa. Tam klęcząc u stóp Jezusa, Maryi i św. Józefa ks. Piotr Bienvenu ułożył drobiazgowe reguły swojego życia, którym był wierny aż do śmierci. Pisał wskazania  dla  siebie   samego i   innych   kapłanów:  To   nie w księgach można znaleźć sztukę wygłaszania kazań lecz u stóp Krzyża w głębi swego serca. Miłość do Zbawiciela Jezusa Chrystusa jest wystarczająca aby nauczyć innych kochać Go.

Ks.  Piotr  B.   Noailles   pisał w  swoich  seminaryjnych  notatkach: Po trzykroć szczęśliwy jest   kapłan,   który  myśli tylko o Bogu i o wieczności; nieszczęśliwy ten, kto zaniedba swoje obowiązki. O mój Boże uchroń mnie od tego nieszczęścia!

Swoim siostrom, duchowym córkom, jak nas lubił nazywać, przypomina: Wracajcie często do Nazaretu, kontemplując tam życie proste i pokorne świętej Rodziny, Jezusa, Maryi i św. Józefa. Wszystko dla poszukiwania jedynie chwały Bożej. Jak echo w jego nauczaniu powtarzały się słowa św. Pawła: Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne. (Rz 12, 16a)

Ksiądz Piotr B. Noailles ubolewał nad tym, że w Kościele Chrystusowym jest także wiele konkurencji i poszukiwania wielkości w tworzonych dziełach. Dlatego mówił: Nie zazdrośćcie innym, że prowadzą może dzieła większe, z większą sławą, nie konkurujcie, ale wspierajcie innych, współpracujcie  i cieszcie   się z osiągnięć innych. W swojej duchowej Rodzinie Dobry Ojciec chciał zebrać wszystkie powołania chrześcijańskie w tej samej duchowości Świętej Rodziny, siostry kontemplacyjne i apostolskie, konsekrowanych   świeckich,   kapłanów i osoby świeckie jako Stowarzyszeni Świętej Rodziny.

Ks. Piotr był sługą konfesjonału i poszukiwanym kierownikiem duchowym nie tylko w ramach naszego Zgromadzenia, ale na zewnątrz,  dla   kapłanów,   nawet dla Założycieli, czy Założycielek innych powstających w tym czasie zgromadzeń

Na koniec zatrzymam się na przykładzie, który wskazuje na pokrewieństwo duchowe świętych, coś, co było dla mnie osobiście perełką duchową dokonanego odkrycia. Poznałam z różnych dokumentacji o Założycielu, że był kierownikiem duchowym misjonarza, męczennika z Hanoi, księdza Teofana Venard. Osobiście wkładał mu szarfę – znak przynależności do Stowarzyszenia św. Rodziny i błogosławił na misyjną drogę. Jego duchowy syn realizował tą misję, której nie mógł spełnić bezpośrednio sam nasz Założyciel i poniósł pragnienie szerzenia i umacniania wiary i ducha prostoty i miłości Świętej Rodziny.

Błogosławiony ks. Teofan zginął w Wietnamie 2 lutego 1861 roku, mając 31 lat. Gdy św. Teresa  będąc  już w Karmelu odkryła jego duchową korespondencję i listy do rodziny, przede wszystkim do rodziców i swojej rodzonej siostry  Melanii,  która była już w jednej z gałęzi naszej Rodziny zakonnej – była wstrząśnięta odkryciem: ten młody misjonarz, męczennik 12 lat przed jej narodzinami, praktykował już dokładnie tę małą drogę duchowości,  która  była  echem i praktyką nazaretańskiego życia. Odkryła w nim dojrzały model duchowego dziecięctwa, które sama praktykowała i którego stała się apostołką.

I wreszcie, już coraz bliżej końca moich refleksji nad życiem, dziełem i duchowością naszego Dobrego Ojca nie sposób nie wspomnieć o jego postawie po Cudownym Błogosławieństwie naszego Zgromadzenia z 3 lutego 1822 roku. Cieszył  się, że w tym wydarzeniu zastępował go inny kapłan, bo on sam był zajęty posługą u chorych. Dało mu to okazję do pouczenia swych sióstr, aby dzieła tego Zgromadzenia nie przypisywały jemu samemu jako Założycielowi, ale uznawał, że przez ten  Cud Sam  Bóg-Jezus  mówi nam, że On Sam, ten  który  Jest,  jest u podstaw tego dzieła i błogosławi nam. On nas poprowadzi.

A w kryzysie – powtarzał: wracajcie   z   wielką   siłą i pragnieniem do źródeł, do korzeni, którymi dla Was jest Nazaret.  Gdy  w  godzinie  zejścia z tego świata ks. Piotr Bienvenu Noailles bardzo cierpiał i niewygodnym było nawet jego skromne  łóżko,  prosił  siostry o przeniesienie go na podłogę na słomiany siennik i jego modlitwą były słowa: Boże, Panie mój, nie jestem godzien umrzeć tak jak Ty na Krzyżu, ale pozwól mi umrzeć tak, jak Ty się narodziłeś, na ziemi, na słomie.

Boże, dziękujemy Ci za dar naszego Założyciela, za jego drogę świętości, oddanie dla Kościoła. Niech jego orędownictwo w niebie, przed Twym Miłosiernym Obliczem wyjedna nam dar nowych po-wołań, tych, które przeniknięte duchem Świętej Rodziny będą nadal nieustannie szerzyć i umacniać wiarę oraz głosić chwałę Boga przez Jezusa, Maryję i świętego Józefa. Amen.

 

Tekst: s. Weronika Popowska